niedziela, 18 grudnia 2016

Przebudzenie rozczarowania – recenzja ‘Przebudzenia Mocy’ na BluRay (Steelbook)



Siódma część sagi 'Gwiezdne Wojny' jest filmem zdecydowanie wybitnym. Czymś na tyle dobrym, że nie tylko kontynuuje dziedzictwo oryginalnej trylogii, ale i przyćmiewa porażkę prequeli. Dostaliśmy niesamowite postaci, świetne połączenie efektów rzeczywistych z CGI, może nieco oklepaną już fabułę, ale i obietnicę wspaniałej kontynuacji. Do listy można dołączyć także rozczarowującą dystrybucję filmową z początku 2016.


        
‘Przebudzenie Mocy’ kupiłem w salonie MediaMarkt, edycja w steelbooku kosztowała mnie 150zł (to ważna informacja, wrócę do niej pod koniec tekstu). Do zakupu skłonił mnie głównie steelbook. Nie da się ukryć, ta forma wydawania filmów jest jedną z ładniejszych, szczególnie jeśli chodzi o filmy (do seriali lepiej pasuje digipack) i w tym przypadku również nie zawodzi. Steelbook, który dostajemy jest wcale uroczy. Na metalicznej powierzchni nadrukowani są Kylo Ren (front) oraz Phasma (tył), grzbiet za to przedstawia wszystkie główne postaci z ich atrybutami: Kylo z mieczem, Han z pistoletem, Leia z holograficzną mapą, Rey ze swym kosturem oraz Finn z mieczem (całość przypomina kolorystycznie końcówkę ME3). Miłym zaskoczeniem jest, że miecz Kylo Rena na froncie jeśli ustawimy pod dobrym kątem wygląda jakby rzeczywiście świecił. W środku znajdują się dwie płyty. Płyta z filmem ma nadrukowane ujęcie ze sceny pościgu Sokołem na Jakku (to samo ujęcie nadrukowane wewnątrz steelbooka), płyta z dodatkami prezentuje scenę z pierwszego czytania scenariusza z aktorami. Płyty nie wypadają a wyjęcie ich nie sprawia problemu, co również jest miłe. Całość chodzi w całkiem ładnym zsuwanym kartoniku, który jednak do szczęścia nie jest potrzebny.

         Nie będę zagłębiał się zbytnio w sam film. Dostajemy standardowy już obraz w 1080p, dźwięk w 7.1 i to w zasadzie tyle. Dysk ma jedynie trzy wersje językowe: angielską, niemiecką oraz polską. Tu pojawia się pewien problem. Trzy wersje językowe w tym przypadku oznaczają, że dostajemy nie tylko najgorszą zbrodnię przeciwko filmom aktorskim tj. dubbing, ale dostajemy go aż dwa razy. Nie wiem czy ma to na celu zwabienie dzieci, czy jest to zwyczajna nienawiść do ludzi inteligentnych, ale odstrasza. Napisy angielskie są niestety tylko dla niesłyszących, więc dostajemy także opisy, co przeszkadza w oglądaniu. Napisów polskich nie sprawdzałem. Na pochwałę zasługuje bardzo ładne menu.

         Przechodząc jednak do drugiej płyty. Cóż, tu można się rozpisać. Płyta z dodatkami ma wersji językowych trzynaścieco jest zupełnie niezrozumiałe porównując do płyty z filmem. Znów dostajemy całkiem ładne menu (chociaż mniej epickie) i zupełnie bezsensowny system wyboru napisów. Bo widzicie. Żeby wybrać napisy, trzeba przescrollować większość z nich, bo ktoś pomyślał, że ustawienie ich w rzędzie na trzech stronach jest dobrym pomysłem. Nie jest. Przechodząc do samych dodatków. Dostajemy dziewięć materiałów wątpliwej jakości. Wątpliwej, gdyż całość trwa około dwóch godzin. Dwóch.
         Na pierwszy rzut idzie trwający ponad godzinę, podzielony na cztery rozdziały materiał ‘Secrets of The Force Awakens: A Cinematic Journey’. Nie będę ukrywał, to jedyny dodatek warty uwagi. Jest długi i szczegółowy, omawia różne aspekty produkcyjne poczynając od wyboru reżysera, poprzez scenariusz, obsadę oraz samo kręcenie w plenerze jak i w studiu. Ciekawy i dość wyczerpujący, chociaż polskie napisy pomyliły płeć szefowej Lucasfilm oraz trafiło im się niepotrzebne ‘h’ po kropce w jednym zdaniu. Następnie mamy ‘The Story Awakens: The Table Read’, materiał o scenariuszu i czytaniu przez ekipę, miły chociaż zaledwie czterominutowy. To również jedyny materiał na płycie, na którym pojawia się DomhnallGleeson (dwa ujęcia, łącznie trzy sekundy). Dalej jest już z górki.
         Dziewięciominutowy ‘Crafting Creatures’ jest dokładnie tym, czym się wydaje. Materiał w niezbyt szczegółowy sposób opowiada o stworzeniach w filmie. Pokazani są głównie Maz oraz kosmici w jej zamku, chociaż dostajemy także Snoke’a,UnkaraPlutta i Chewbaccę. ‘Building BB-8’ trwa aż sześć minut i przedstawia fazę projektowania droida jak i wersje użyte przy kręceniu filmu, ciekawie, ale bez szczegółów. Dalej mamy ‘Blueprint Of A Battle: The SnowFight’, świetny i dość szczegółowy filmik o tworzeniu walki Rey i Kylo, siedem minut. ‘ILM: The Visual Magic Of The Force’ w osiem minut opowiada nam o efektach specjalnych, zarówno komputerowych jak i tych fizycznych. ‘John Williams: The Seventh Symphony’ to siedmiominutowy materiał o muzyce w filmie, dość ciekawy, jeśli kogoś to interesuje (mnie na szczęście tak).
         Największe rozczarowanie, czyli ‘Deleted Scenes’ to czterominutówka zawierająca AŻ SZEŚĆ scen usuniętych z czego jedynie jedna (Finn mierzący do wieśniaczki z Jakku) powinna pojawić się w filmie, inne (m.in. scena, w której Leia odbiera wiadomość o pogromie na Jakku) zepsułyby tempo i odebrałyby charakter ‘Przebudzeniu…’. Rozczarowuje jednak to, że z filmu wycięto ponad pół godziny materiału, który POWINIEN pojawić się na płycie z dodatkami. Dlaczego go tam nie ma? Zdaje się, że sami twórcy nie wiedzą. Ostatnim filmikiem jest  ‘Force For Change’, reklama kampanii prowadzonej w trakcie tworzenia filmu, w której każdy z aktorów wsparł jakąś sprawę a fani płacili za pokazanie się w filmie (pieniądze poszły na UNICEF). Cel szczytny, ale sam materiał za bardzo nic nie wprowadza, szczególnie, że trwa trzy minuty.

         ‘Przebudzenie Mocy’ jak dobre by nie było, wydanie dystrybucji domowej dostało dość kijowe. W Polsce wydał je Galapagos, czyli najlepszy dystrybutor na rynku. Nie winię ich jednak za taką chałę, winni są tu raczej zagraniczni producenci tnący materiały dodatkowe oraz ktoś, kto postanowił zrobić dubbing. Przyczepić się można jedynie do ceny. Zwykłe wydanie kosztuje 100zł i nie różni się niczym, poza steelbookiem, od wydania, które kupiłem. Czy steelbook jest jednak warty 50zł? Otóż nie!
         UPDATE!
         W połowie listopada światło dzienne ujrzała Edycja Kolekcjonerska. Poza bardzo ładnym opakowaniem digipack dostajemy film w 3D, film w 2D i płytę z dodatkami. Jest to o tyle ważny fakt, iż płyta z dodatkami z Edycji Kolekcjonerskiej ma WIĘCEJ dodatków niż płyty z pierwszego wydania. Cztery zupełnie nowe materiały i kolejne trzy usunięte sceny to bardzo łakomy kąsek. Cena w przedziale 130-150zł w większości sklepów jest również bardzo zachęcająca. Trochę żałowałem kupna, teraz już niedostępnej, wersji Steelbook, ale w tym momencie żałuję jakby bardziej.

‘Przebudzenie Mocy’, Steelbook BluRay, Galapagos 2016
Ocena końcowa: 5/10 (oryginalnie: 6/10)

Obrazek ze strony starwars.com

piątek, 2 grudnia 2016

Ziemniaczany początek

Na przestrzeni obecnego (jeszcze) roku napisałem dla własnej przyjemności kilka recenzji przeróżnych wydań pudełkowych gier i filmów. Po konsultacji z kilkoma bliskimi mi osobami doszedłem do wniosku, że równie dobrze mógłbym te recenzje publikować.
Tak oto zrodziły się "Ziemniaczane westchnienia", czyli jęki i stęki nad bardziej, lub mniej, tragicznym traktowaniem geeków i nerdów przez spółki kasowe. Nie zrozumcie mnie źle, część recenzji jest, jak najbardziej, pochwalna. Nie wpływają one jednak aż tak znacząco na całokształt sytuacji na rynku.
Na początek wrzucę kilka starszych tekstów, wśród których pojawią się również film (Final Fantasy XV: Kingsglaive z okazji premiery gry) i wishlist (dotyczący czwartej odsłony serii Dragon Age), pod koniec grudnia tho powinny pojawić się już nowe recki. Postaram się pisać często, chociaż tanim hobby to nie jest (chyba, że któryś z polskich wydawców zechce mnie sponsorować, zachęcam serdecznie).

Tatws